środa, 28 listopada 2012

Musik/Muzyka: Anna Nova

Niedawno w warszawskiej Piwnicy pod Harendą odbył się ciekawy koncert polsko-niemieckiej piosenkarki Anny Novy. To bardzo ciekawa, lekko jazzująca muzyka, za którą stoi historia emigracji do Niemiec, powrotu do Polski, pytania o tożsamość/narodowość. Czy można być pół-Niemcem? pół-Polakiem? Jak w Europie bez granic kształtuje się poczucie przynależności do kraju/narodu? Jak dla mnie ciekawe. Koncert był tym bardziej ciekawy, bo piosenki śpiewane były po niemiecko-polsku.
Więcej na Youtube: http://www.youtube.com/watch?v=Q-AfNiwJ7ow

Vor einiger Zeit fand in Warschauer Piwnica pod Harendą ein Konzert von Anna Nova statt. Leichte, leicht jazzige Musik, hinter der Fragen um Staatsangehörigkeit, Migrationen, Staat im sich wechselnden Europa stehen. Kann man Halbdeutsche/Halbpole sein? Für mich sind diese Themen von großer Relevanz. Konzert war umso interessanter als Anna Nova auf Deutsch-Polnisch sang. Mehr auf Youtube: http://www.youtube.com/watch?v=Q-AfNiwJ7ow

piątek, 23 listopada 2012

W reklamie: kwota MIMOCHODEM odkłada się na moim koncie

Jest taka nowa reklama jednego ze znanych polskich banków. Facet ze zwierzaczkiem wschodzi do kwiaciarni, kupuje kwiatki, płaci, zwierzaczek rośnie.
Facet tłumaczy zadziwionemu innemu klientowi banku, że ciężko mu było oszczędzać, i że teraz ma taki program w banku, że pewna kwota odkłada się MIMOCHODEM na jego koncie.
Dziwne, nie wydaje mi się, żeby klienci banków chcieli, żeby coś na ich rachunkach działo się MIMOCHODEM, nawet jeśli pieniędzy de facto przybywa. Zapraszam do mnie zanim puścicie w eter bubel.


poniedziałek, 5 listopada 2012

Elżbieta Tabakowska "Tłumacząc się z tłumaczenia"/"Übersetzung des Übersetzten"

Kiedy miałam 15 lat z biblioteki przytargałam książeczkę z wierszami Johna Lennona w tłumaczeniu na polski. Do dzisiaj w mojej rodzinie funkcjonuje np. powiedzenie "Dziamdzia jego zafatrana glamzdoń". Nikt do końca nie wie, o co chodzi, ale wydaje się, że w kontekście wielu innych podobnych powiedzeń, anegdotek i rysunków jest to niesamowicie śmieszne.
Miałam wczoraj dość podobne odczucia. Wracałam późno samolotem z Amsterdamu, czytałam ostatnie strony książki Elżbiety Tabakowskiej. I wiecie co? Jak za dawnych lat po prostu nie mogłam opanować dzikiego śmiechu. Podejrzewam, że powodem nie jest jedynie rozbawienie, ale też fakt, że Autorka/Tłumaczka ma dokładnie takie same (jeśli nie dużo gorsze) problemy jak ja. I że są ludzie, którzy tego nigdy nie zrozumieją (niektórzy czytelnicy) i tłumacze, którzy za bardzo się tym przejmują.
Książka Tabakowskiej stanie się moją biblią (a może nawet Biblią), jednokrotna lektura to zdecydowanie za mało, żeby umieć odpowiedzieć sobie na pewne pytania...

Als ich 15 war, kam ich aus der Bibliothek nach Hause mit der poln. Übersetzung von John Lennons Gedichtsband zurück. Bis heute werden in meiner Familie komische Sprüche benutzt, die ich während der Lektüre gelernt habe. Gestern Nacht, auf dem Rückweg aus Amsterdam, hatte ich ein ähnliches Gefühl. Ich las gerade die letzten Seiten + Kapitel von Elżbieta Tabakowskas "Tłumacząc się z tłumaczenia" (Übersetzung des Übersetzten"?) und musste mehrmals laut lachen (es denken wohl alle ich bin völlig verrückt). Der Grund ist jedoch nicht nur, man findet witzige Sprüche im Buch. Der Grund ist, Frau Tabakowska scheint dieselben Probleme zu haben, wie alle anderen Übersetzer, was mich sehr aufgemuntert hat.